Kliknij tutaj --> 🌙 list do mamy od córki

Auto młodej kobiety dachowało. Gdy wyszła wezwać pomoc, doszło do tragedii Foto: Ochotnicza Straż Pożarna w Zabrańcu / Facebook. Tragiczny splot zdarzeń — jak informuje portal TVN24 Jeśli chcesz napisać list do swojej córki, a następnie czytaj dalej, Jak mamy wymyślić kilka przykładowych listów do córki, które można wykorzystać do budowy własnego listu na., Zacznijmy od rzeczy, które możesz zamieścić w swoim liście. rzeczy do napisania w liście do córki To pytanie do autora bloga. Bedąc etetowym tatusiem od 0 az do 7 lat ciągle jestem zbywany jako gorszy. Gdy zaczeło się przedszkole jako ojciec (i wielu innych co wrazliwszych ojców) byłem zamiatany pod dywan, gdy był dzien ojca, podczas gdy był dzien mamy to przedszkola organizują wiece połaczone z wodotryskami na czesc mam. Dzień Matki, 26 maj, święto mamy tuż, tuż. Droga Mamo, dziękuję Ci za cierpliwość, teraz mając 26 lat na karku, analizując nasze wzloty i upadki, wiem jak dużo kosztowało Cię cierpliwości i poświęcenia wychowanie mnie. Nigdy mnie nie zawiodłaś, raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale zawsze stoisz za mną murem. List matki od córki. Prawo autorskie: saksoni / 123RF Zdjęcie Seryjn. Tych słów potrzebuje twoja córka, gdy miłość złamała jej serce. Moja słodka, kochana córeczko, pisanie tego listu, sprawia, że czuję się tobie potrzebna. Chcę ci pokazać, że życie jest piękne, a szczęśliwi ludzie czują się wolni. Dziś jesteś Site De Rencontre Dans La Loire. "Każdy jeden raz lądujący na moim ciele odbierał mi stopniowo odwagę, łamał mojego ducha i zwiększał lęk przed światem. To nadwyrężyło moją asertywność i zdolność do stawiania granic. Do tego stopnia, że zostałam wykorzystana seksualnie. (…) Tak naprawdę winny jest tamten jeden mężczyzna, który mnie wykorzystał. No i Ty, bo wpajałaś mi bezwzględną uległość" - pisze córka w poruszającym liście do matki. To trzeba przeczytać!Tekst ukazał się w całości na facebookowym profilu Blog Ojciec. Jest to list nadesłany przez jedną z czytelniczek tego bloga: Droga Mamo, To ja, Twoja dwudziestopięcioletnia córka, ta najstarsza, ta ponoć idealna. Piszę, choć nigdy tego listu nie przeczytasz. Ty nie, ale może przeczytają go inne mamy, takie jak Ty. Zanim przejdziesz do dalszej lektury, chcę Ci powiedzieć, że kocham Cię, mamo. I zawsze będę… …mimo, że mnie złamałaś. Wychowywałaś mnie surowo, mamo. Pamiętam, że kilka razy oberwałam skórzanym pasem ojca za przewinienia, z których nawet nie miałam szansy się wytłumaczyć. Nie wiem, czy patrzyłaś, czy równo puchnie, jak zawsze w takich momentach zapowiadałaś. Pamiętam jednak, że każdy jeden raz lądujący na moim ciele odbierał mi stopniowo odwagę, łamał mojego ducha i zwiększał lęk przed światem. Pamiętam, jak słyszałam od Ciebie, że "co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie" albo że "ryby i dzieci głosu nie mają". Słowa te padały często, zwłaszcza, gdy nie umiałam poradzić sobie ze swoimi emocjami i krzyczałam lub płakałam. Nauczyłam się wtedy, że moje zdanie się nie liczy, że zawsze i bezwzględnie trzeba słuchać innych, bo przecież ja prawa do głosu nie mam. To nadwyrężyło moją asertywność i zdolność do stawiania granic. Do tego stopnia, że w wieku dwudziestu trzech lat zostałam wykorzystana seksualnie. Nie umiałam stawić dość zaciętego oporu, bo przecież zawsze uczono mnie, że należy ulegać. Nie wiesz o tym, mamo. Nikomu nie powiedziałam całej prawdy o tamtej nocy, ale wiąże się z nią mój ogromny strach przed zajściem w ciążę. Jak wiesz, kocham dzieci, lubię z nimi spędzać czas, dzieci dają mi poczucie bezpieczeństwa, ich świat jest dla mnie zrozumiały, ale boję się zajść w ciążę, mimo że ogromnie chciałabym mieć dzieci. Ten irracjonalny lęk, utrudniający mi jakąkolwiek aktywność seksualną sprawił, że niedawno odszedł ode mnie chłopak, już trzeci, bo nie sprostał ogromowi cienia, jaki mnie otacza. Nie winię go za to, tak naprawdę winny jest tamten jeden, który mnie wykorzystał. No i Ty, bo wpajałaś mi bezwzględną uległość. Jak wiesz, nigdy nie byłam taka jak Ty i tata. Wy - twardo stąpający po ziemi realiści, ja ciągle bujałam głową w chmurach, kochałam książki. Nawet sama pisałam. Już od szkoły podstawowej wygrywałam konkursy literackie, mam takich sukcesów na koncie dziesiątki. Niestety, nikt w rodzinie nie potrafił docenić, że jestem w tym naprawdę dobra. Zawsze liczyło się to, że nie byłam orłem z fizyki. Dziś kończę drugie studia, w tym jedne zagraniczne na jednej z najlepszych uczelni świata, posługuję się pięcioma językami obcymi, jeżdżę na konferencje naukowe, piszę artykuły, od niedawna nauczam… i zawsze wydaje mi się, że jestem beznadziejna w tym, co robię, nawet jeśli to, co robię, to moja miłość. Może gdybym była fizykiem, to byłabyś ze mnie bardziej dumna? To, czego mnie jeszcze nauczyłaś, mamo, to przekonanie, że wszyscy są ważniejsi ode mnie. Nigdy nie dawałaś wiary temu, co Ci mówiłam. Pamiętasz Natalkę, córkę Twojej przyjaciółki? Mieszkałyśmy w tej samej klatce. Do liceum chodziłyśmy do tej samej klasy. Natalka mnie gnębiła już od najmłodszych lat, ale nie potrafiłam się bronić. Często mnie biła, na podwórku zadzierała mi znienacka sukienkę do góry, potem, gdy zaczęłam dojrzewać, wyśmiewała moje piersi i biodra. Pewnego razu byliśmy na podwórku, Natalka chciała bawić się w coś innego niż wszyscy pozostali, chodziło o berka albo chowanego. Podjęliśmy demokratyczną decyzję, że najpierw pobawimy się w to, co chce większość grupy, a potem w drugą zabawę. Ale Natalki nigdy nie była zadowolona, gdy coś szło nie po jej myśli. Przybiegła do Ciebie, mamo, z płaczem i poskarżyła, że ją kopnęłam. Rzecz jasna: nie zrobiłam tego, ale uwierzyłaś obcemu dziecku, zamiast swojej córce. Ukarałaś mnie wtedy okrutnie, mimo że płakałam i powtarzałam, że przecież nigdy nikogo nie kopnęłam. I tak było niejednokrotnie, bo Natalka była świetną aktorką, umiała płakać na zawołanie, więc kto by wierzył stojącej z boku dziewczynce z zaciśniętymi zębami? Zaciśniętymi nie ze złości, ale aby się nie rozpłakać. W dodatku dziewczynce dużo brzydszej, chudej, z wystającymi kośćmi policzkowymi. Dziś Natalka jest mężatką, przed dwoma laty miesiącami urodziła syna. Ja idę przez życie sama, bo tak trudno mi komukolwiek zaufać. Kiedy przed kilkoma laty trafiłam do szpitala psychiatrycznego, cała rodzina okryła to wydarzenie całunem milczenia. Nigdy Wam nie powiedziałam, że w szpitalu psychiatrycznym było mi dobrze, nie bałam się pacjentów, nawet tych bardzo ciężko chorych. Być może pobyt za zamkniętymi drzwiami był najpiękniejszym okresem w moim życiu, mimo że nawet lekarze mnie wyśmiewali, no bo jak to, ktoś z tak zaskakująco wysokim ilorazem inteligencji i siedzi w psychiatryku, przecież to wystarczy wziąć się w garść! Nigdy nie wystarczyło po prostu wziąć się w garść. Nawet nie wiedziałaś, że na długo przed tym wydarzeniem chorowałam na anoreksję i bulimię, coś Wam się wydawało, ale nigdy tego nie potwierdziliście. Z choroby tej wyszłam sama, bo nawet psycholog mnie wtedy zignorował. Zawzięłam się, po raz kolejny mając świadomość, że jestem na tym świecie sama i jeśli sama sobie nie pomogę, to nikt mi nie pomoże. Kim dziś jestem, mamo? Jeśli zapytasz moich znajomych, powiedzą Ci, że jestem duszą towarzystwa, osobą o jasno określonych poglądach, taką, która idzie przez życie z podniesioną głową, głośno mówi, gdy coś jej się nie podoba, zawsze staje w obronie słabszych, jest dowcipna, a przy okazji szalenie inteligentna. Nikt nie wie, a mój psychiatra jedynie to podejrzewa, że zmagam się z potworną fobią społeczną, a cała ta maska to lęk przed uczuciem zażenowania, byciem wyśmianą, odrzuconą. Tak bardzo boję się doprowadzić do jakiejś wstydliwej sytuacji, powiedzieć coś nie tak, że czasem śni mi się to po nocach. Dlaczego? Bo ilekroć coś mi nie wyszło, to wyśmiewałaś mnie mamo, dziesiątki razy opowiadałaś znajomym i rodzinie (w dodatku w mojej obecności), jak to czy owo zrobiłam nie tak. Było mi wtedy tak okropnie wstyd, że to uczucie nigdy mnie nie opuszcza. Nigdy, mamo. Tak więc jestem duszą towarzystwa, skończyłam jedną z najlepszych uczelni na świecie, właśnie kończę drugą, mówię pięcioma językami obcymi… A przy okazji jestem dziewczyną, która została zgwałcona, która pewnie nigdy nie zostanie matką, która ma w sobie cień, pustkę i wstyd, która nie wierzy w siebie, która nie może znieść swojego odbicia w lustrze, która boi się wszystkiego, nawet przejścia przez ulicę, mimo że staje między psem a rosłym mężczyzną, który próbuje katować swojego pupila. Ale przede wszystkim jestem samotna, mimo że mam dziesiątki znajomych. Jest we mnie więcej sprzeczności niż mogłabym zliczyć, czuję się niespójna, rozedrgana wewnętrznie, wciąż się czegoś boję, przez co cierpię na chroniczną bezsenność, mam wadę serca, a moje nadwyrężone byłą anoreksją mięśnie są w opłakanym stanie, podobnie jak żołądek przez bulimię. A mimo to, gdy ktoś na mnie spojrzy, pomyśli: "ale ładna". Ale nie jestem ładna, na pewno nie wewnętrznie… Połamałaś mnie, mamo, a to, co zostało we mnie połamane, nie zrośnie się. Nie da się też tego skleić. Nie da się zaszyć. Wiem, co mówię, bo wbrew temu, co sądzisz, nie jestem osobą słabą. Ilekroć upadam, podnoszę się i próbuję stawiać kolejne kroki. Mimo nieustannie towarzyszących mi myśli samobójczych, nigdy nie podjęłam próby odebrania sobie życia. Pracuję nad sobą, bo choć wiem, że dziedzina, jaką jest psychologia rozwoju i osobowości, nie daje mi zbyt wielu szans na życiowy sukces, to wierzę, że jeszcze uda mi się być tym, kim chcę. Ale to, co we mnie popsułaś, popsute zostanie na zawsze. To jak posklejanie porcelanowej lalki - mimo, że zebrana do kupy, nigdy nie będzie taka sama, jak przed upadkiem. Wiedz jednak, mamo, że Cię kocham. Bo jesteś moją mamą. Wiem, że nie chciałaś nigdy zrobić mi krzywdy. Wiem, że wychowywałaś mnie najlepiej, jak umiałaś. Wiem też, że zawsze ciężko pracowałaś, bym miała pełny brzuch, czyste ubranie, bym mogła wyjechać na kolonie… Wiem, że po prostu nie wiedziałaś, że to, co robisz, może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Nigdy nie byłaś złą mamą, nawet jeśli mnie złamałaś. Starałaś się, dlatego ja, już jako osoba dorosła, nauczyłam się z Tobą żartować, nauczyłam się mówić Ci więcej… Nigdy nie poznasz całej prawdy o mnie, ale cieszę się, że możemy pogadać o chłopakach i ciuchach. Albo o jakimś filmie. To niedużo, ale mnie to wystarcza. Chcę, żebyś wiedziała, że bardzo Cię kocham, mamo. Twoja złamana córka. Kochana Mamo, piszę do Ciebie po raz pierwszy w życiu list. Długo zastanawiałam się nad tym, co chcę Ci przekazać. Chciałabym Ci powiedzieć jak bardzo zależy mi na Tobie. Jak bardzo Cię Kocham ale słowa to za mało, żeby to wyrazić. Chcę żebyś wiedziała, że Twoje szczęście i zdrowie są dla mnie priorytetem. Mamo, na pewno o tym wiesz, prawda? Wszystko zaczęło się od tego, że postanowiłaś z Tatą dać mi życie. Wtedy jeszcze nie zdawaliście sobie sprawy z tego co Was czeka. Dziękuję Wam za to, że daliście mi szansę Was poznać. Mamusiu, to Ty po raz pierwszy pokazałaś mi świat i dałaś szansę na rozwój. Sprawiałaś, że się uśmiechałam i nadal wiesz jak to robić. Pamiętasz nasze wspólne spacery, zabawy na placu zabaw? Zamykając oczy widzę jak uczysz mnie szydełkować, robić na drutach. Pamiętam, ile cierpliwości wkładałaś Mamo w to, żeby mi wytłumaczyć jak nawlec włóczkę na druty… po czym i tak sama to robiłaś. Pamiętam jak zrobiłaś szalik na ocenę na kilka godzin przed lekcjami tylko dlatego, że mój był nierówny. Nieraz zdarzyło mi się wypłakiwać swoje smutki a Ty zawsze byłaś przy mnie. Zawsze mogę na Tobie polegać. Pamiętam jak bardzo się o mnie troszczyłaś i nadal to robisz. Gdy chodziłam do szkoły każdego ranka czekało na mnie śniadanie. Uwielbiałam, gdy prasowałaś mi podkoszulek nie dlatego, że był wygnieciony tylko żeby było mi cieplej podczas ubierania. Miło wspominam stałe niedzielne desery – zimą bita śmietana z truskawkami prosto ze słoika a latem pyszne lody, które sama robiłaś. Pamiętam, kiedy zabrałaś mnie do biblioteki i dzięki Tobie mogłam poznać niezliczone ilości książek. Dziękuję Ci za to! Dzisiaj sama jestem Mamą i chciałabym dać mojemu dziecku wszystko co najlepsze tak jak zrobiła to moja Mama. Chciałabym, żeby Dorotka mogła robić w przyszłości to na co będzie miała ochotę. Pragnę, żeby uśmiechała się jak najczęściej, bo tylko wtedy można odgonić wszelkie smutki. Bardzo ją Kocham. Bezwarunkowo. Za to, że jest i nie oczekuje niczego w zamian. Uwielbiam, kiedy się przytula, bo w taki sposób pokazuje jak bardzo mnie kocha. Sprawia mi radość wykrzykując na całe gardło: “Mama! Mama!”, bo wiem, że robi to z całą dziecięcą miłością. To dla niej jestem lekiem na całe zło tak jak kiedyś byłaś Ty Mamo dla mnie. Dzisiaj obie jesteśmy szczęśliwymi Mamami, prawda? Możemy podzielić się swoimi spostrzeżeniami a nawet doświadczeniem, bo każda rada Mamy jest na wagę złota. Nie sądziłam, że pisząc ten list do Mamy będę mieć łzy w oczach. Łzy szczęścia, że jesteś i mam nadzieję, że pozostaniesz już na zawsze. Łzy wspomnień tych szczęśliwych dni, które bezpowrotnie minęły. Mamusiu, wspólnie możemy napisać kolejne rozdziały naszej historii. Dziękuję Ci Mamo za to, że byłaś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Może kiedyś moja córka napisze list do Mamy a ja wtedy będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Bardzo Cię Kocham, Twoja córka Edyta

list do mamy od córki